Page 7 - demo ksiazki
P. 7

Anthony’ego! Zawiera w sobie wszystkie romantyczne
               nuty, nie mając miłosierdzia… dla mojego osierdzia.
                 – Ano – zgadza się pozbawiony jakiejkolwiek into-
               nacji  głos  faceta.  –  Czuję  się  rozbity  na  milion
               kawałków, serio.
                 –  Moje  serducho  leży  na  podłodze  –  odpowiada
               didżejka, jakby przytakiwała; świetnie jej idzie igno-
               rowanie  sarkazmu  mężczyzny.  –  A  więc  oto  on!
               Najnowszy numer jeden w Wielkiej Brytanii z naszych
               uszu wprost do waszych!
                 Zatrzymuję się w pół obrotu. Co to w ogóle miałoby
               znaczyć?
                 Szybkim  susem  dopadam  do  radia  akurat  wtedy,
               by zdążyć na otwierające ten kawałek akordy gitarowe.
               Mając poczucie winy, ściszam, nim mój chłopak zacznie
               swoje „mmmm” i „tak, tak, tak”.
                 „Wybacz, skarbie”, myślę. „Kocham cię”.
                 Potem ze ścięgnami podkolanowymi, wciąż naciąg-
               niętymi po wczorajszym, wracam na matę, biorę głęboki
               wdech, zamykam oczy, wyciągam się ku górze, dotykam
               palców stóp, po czym przez kilka minut spokojnie się
               naciągam  w  pozycji  deski.  Rozciągając  się  jeszcze
               bardziej, wyginam się w kształt litery V: stopy i ramiona
               na ziemi, głowa zwisająca swobodnie, kolana naciąg-
               nięte, a…
                 –  Jesteś  totalną  wariatką,  Effie.  Wiesz  o  tym,  co
               nie?
                 Otwieram  oczy.  Twarz  mojej  starszej  siostry  znaj-
               duje się trzydzieści centymetrów od mojej. Mer leży





                                         11
   2   3   4   5   6   7   8   9   10   11   12