Page 8 - demo ksiazki
P. 8

na  podłodze,  dokładnie  pode  mną.  Musiała  się  tu
               bezszelestnie wślizgnąć i wpełznąć pode mnie.
                 – Coś ewidentnie jest z tobą nie tak – mówi Mercy, nie
               objawiając przy tym żadnych emocji. – Sądzisz, że jest to,
               no nie wiem, kwestia medyczna, psychologiczna, może
               genetyczna, czy jednak po prostu utajony dotąd wpływ
               ogólnej kulturowej nierówności? Serio mnie to ciekawi.
                 Mer jest tak blisko, że widzę drobinki jej tuszu do
               rzęs.
                 Rozmazany czarny eyeliner tworzy smugi od kącików
               oczu do linii włosów, jak gdyby nosiła maskę; podkład
               zaczął odłazić dookoła nosa, a wargi są pokryte płat-
               kami  kruszącej  się,  zaschłej  szminki.  Peruka  z  różo-
               wymi,  krótkimi  włosami  na  głowie  Mer  jest  skołtu-
               niona, zwichrowana i przekrzywiona.
                 Moja siostra wygląda na czupurną i wykończoną.
               A mnie coś kłuje w sercu.
                 – Dzień dobry – mówię, pochylając się i całując ją
               w odrobinę przetłuszczone czoło. – Jak tam impreza?
               Jakąż  to  nieszczęsną,  choć  spodziewającą  się  tego,
               duszę doprowadziłaś do płaczu tym razem?
                 To powiedziawszy, wstaję, robię długi krok wprzód
               i  przesadzam  susem  wyciągnięte  na  ziemi,  spowite
               lycrą ciało siostry.
                 –  Jeeezu!  –  prycha  Mercy  przez  zaciśnięte  zęby.  –
               Przestań używać mnie jako przyrządu treningowego.
                 Zaczyna pełzać powolutku po drewnianej podłodze,
               używając  tylko  jednego  mięśnia  równocześnie,  ku






                                         12
   3   4   5   6   7   8   9   10   11   12   13