Page 4 - dzieciaki_z_naszej_paki
P. 4

głupialiśmy się tylko, bo i tak było wiadomo, że niczym nie wkupi się do naszej paki.
        Paka była zgrana od pierwszej klasy – ja, Bakcyl, Bąbel, Gluś, no i Adam. Dziewczyn
        pięć, ale tylko Kasi i Idze pozwalaliśmy od czasu do czasu uczestniczyć w tajnych na-
        radach. I nikogo więcej nie chcemy!
           A ten Maks powiedział kilka słów – że lubi przyrodę, że jego rodzice ze względu na
        pracę często zmieniają miejsce pobytu i pewnie tutaj też nie zostanie długo.
           – No i dobrze, że nie zostanie – stwierdził Gluś, kiedy po kilku dniach zebraliśmy się
        w starej komórce za boiskiem.
           – Ale chyba lepiej od ciebie czai matmę – odezwał się Bakcyl. – Dziś zarobił szóst-

        kę za dodatkowe zadanie!
           Spojrzałem na niego groźnie. Uwielbiałem cyferki, dodawanie, mnożenie, dzielenie...
        dlatego Bania, czyli pani Bańkiewicz chwaliła mnie i stawiała za wzór. A tu okularnik
        zrobił zadanie szybciej ode mnie i w dodatku bezbłędnie.
           – Jeszcze zawyży nam średnią – skrzywiłem się. – Poza tym to smutas i nie ogar-
        nia nawet prostego biegu!
           O ile mogłem spierać się z Glusiem o matmę, to na WF było słabo. Nowy przebiegł
        kilka metrów i powiedział panu, że ma zwolnienie przez okulary. Ble, ble, ble... Tomcio
        też nosił okulary, a zwolnienia nie potrzebował.

           – Wymyślimy mu challenge – powiedziałem, a Adasiowi oczy się zaświeciły.
           – Dajmy mu robaki do jedzenia – zapalił się. – Albo niech sobie sklei włosy tym su-
        per glue!
           – Mam coś lepszego – uśmiechnął się Bakcyl. – Niech wyjmie Gonzia i potrzyma go
        przez trzy minuty. Przecież lubi przyrodę – zarechotał.
           O  rety!  Gonzia  hodowali  ósmoklasiści  w  pracowni  biologicznej.  Ogromny  pająk
        ptasznik budził postrach, zaś młodsze klasy miały surowy zakaz zbliżania się do nie-
        go i w ogóle przebywania w sali pod nieobecność dyrci Zołzikiewiczowej, nazywanej
        Zołzią od przyrody.
           – A jeżeli coś mu się stanie? – zaniepokoił się Bąbel. – Przecież ptaszniki są jado-
        wite.

           Spoglądaliśmy po sobie nawzajem ze strachem. Tak. W końcu gdyby Nowy napraw-
        dę wyjął tego ptasznika...
           – Wiecie, co? – odezwał się Adaś. Zakryjemy terrarium z Gonziem, a ty, Maks, przy-
        niesiesz z domu to swoje, w którym trzymasz węże zbożowe. Tylko musisz wcześniej
        upchać je gdzieś w domu. Wyłożymy pojemnik trawą, patykami i wrzucimy na dno sztucz-
        nego ptasznika. Tata kupił Tomciowi zabawkę - pająka. Mówię wam, sam się przeraziłem!
           To świetny pomysł! – zadowolony Maks zatarł ręce. I właśnie wtedy usłyszał deli-
        katny stukot bucików. Świeże powietrze wpadło do komórki, kiedy ktoś otwierał drzwi
        i z niej wybiegał. Maks zdążył jedynie dostrzec długie warkoczyki. To była Julka. Pew-

        nie weszła tu przed nimi i ukryła się za dużymi paczkami przy wyjściu. Jeśli wszyst-




                                                           7
   1   2   3   4   5   6