Page 11 - demo ksiazki
P. 11
Tymczasem Lech na miejscu, w którym było orle gniazdo, gród kazał wznosić.
A gdy stanął – a piękny i wyniosły był, książę pomny orlego gniazda – Gniezd-
nem go nazwał, sam zaś znak białego orła za godło swe przyjął.
Minęło wiele lat. Gniezdno, dziś Gnieznem zwane, było już dużym grodem, gdy
Lech wybrał się z drużyną na łowy. Myśliwi podążyli na zachód i wkrótce znaleźli
się w olbrzymim, pełnym zwierzyny borze.
Trzeciego dnia, w pogoni za turem, dotarli do miejsca, w którym rzeka Cybina wpły-
wała do Warty. U zbiegu tych rzek leżała wioska, przez rybaków zwana Stragoną.
Po udanym polowaniu Lech udał się na odpoczynek. Leżąc pod rozłożystym
dębem, nagle usłyszał daleki odgłos rogów.
– A cóż to? – spytał zdumiony. – Czyżby któryś z naszych zabłąkał się i pomo-
cy potrzebował?
Ale żadnego z towarzyszy księcia nie brakowało.
– Panie! – zakrzyknął jeden z wojów. – Może to wróg?!
Poderwał się książę i chwilę potem cała drużyna szykowała się do odparcia ata-
ku. Łucznicy ukryli się za drzewami, a wojowie utworzyli szyk bojowy.
Tymczasem granie rogów coraz bliższe było i coraz donioślejsze.
Nagle z leśnej gęstwiny wyłoniła się drużyna zbrojnych, na czele której jecha-
ło dwóch wodzów. I zdążali na wprost Stragony.
Miał już kniaź wydać wojom rozkaz do walki, gdy nagle, w zmierzających ku
nim wodzach rozpoznał swych braci!
– To Czech i Rus! – zakrzyknął.
Na okrzyk ten zdumieli się wojowie, lecz już po chwili, broń schowawszy, padli
sobie w objęcia.
Lech, jak na kniazia przystało, postanowił godnie uczcić tak szczęśliwe spo-
tkanie. Nakazał rozpalić ogniska, by przy nich wieczerzę dla wszystkich przygo-
tować. Podczas posiłku bracia jęli opowiadać sobie o tym, co ich spotkało w da-
lekim świecie.
– Ja – rzekł Czech – na południe od twych ziem podążyłem. Tam, za niedo-
stępnymi górami, kraj żyzny znalazłem i w nim osiadłem.
– A ty bracie? – spytał książę Rusa.
Uśmiechnął się milczący dotąd Rus.
– Ja na wschód pojechałem i za wielką rzeką kraj własny utworzyłem. Żyję tam
szczęśliwie i dostatnio – rzekł.
Cieszyli się więc bracia, że każdemu z nich tak dobrze się wiodło i własne
miejsce na świecie znaleźli.
A gdy już wszystko sobie opowiedzieli, Lech zabrał głos i tak powiedział:
11