Page 4 - demo książki
P. 4
4
senne trele. Z głębi lasu wiatr przywiał świeżą, roz-
grzaną słońcem woń kwitnącej czeremchy.
– Idźże, sierotko, za tę pierwszą sosnę. Tam po-
szukaj fiołków!
Dziewczyna poszła, patrzy, a tam aż fioleto-
wo od kwiecia!
Uklękła zaraz i rwie, rwie... narwała
pół koszyka. Przykryła kwiaty mchem,
żeby nie zmarzły, po czym wróciła do
ogniska, aby podziękować Kwietnio-
wi.
– Idź, dziecko, w spokoju do domu.
A jeśli znów znajdziesz się w potrzebie,
przyjdź do nas.
Sierotka pobiegła przez las, nie mogąc
się nadziwić temu, że tak nagle wiosna
się zrobiła i wyrosły fiołki. Zdumiewało ją też to, że zimna nie czuje. Wiatr wiał
tak samo jak wcześniej, śnieg hulał nad ziemią tak samo, ale ona jakoś tego nie
odczuwała, jakby zza szyby patrzyła na zimowy świat. A droga też znacznie się
skróciła. Ledwie zrobiła kilka kroków, a już las się skończył, zaraz potem ujrzała
pole i chatę, z której rankiem wyszła. Macocha usłyszała, że dziewczyna wchodzi
do sieni, więc wybiegła z izby i zawołała:
– Jeśli nie masz fiołków, to wynoś się z domu!
– Mam, mam, patrzcie tylko! – zawołała pasierbica i z radością po-
stawiła koszyk na stole.
Przyskoczyły do niego matka i córka. Odgarnęły mech, a w izbie
zapachniało jak w ogrodzie wiosną! Wywróciły koszyk – a tu na
stole pojawił się cały pęk świeżo zerwanych kwiatów!
– Rzeczywiście... prawdziwe fiołki – wymamrotała zdu-
miona macocha, która nie mogła pojąć, gdzie pasierbica
znalazła kwiaty. – W lesie były?
– W lesie.
Minęły trzy dni, mróz jeszcze bardziej się na-
silił, wichury jeszcze bardziej się rozsrożyły,
a macocha znów pomyślała: „Za pierwszym
razem nie udało mi się tej dziewuchy wygo-
nić, może za drugim się uda”. Zawołała sie-
rotę:
– Biegnij zaraz do lasu i nazbieraj poziomek.
I to ci przykazuję: mają być piękne i dojrzałe.