Page 1 - jak_to_ze_lnem_bylo
P. 1
Jak to ze lnem było...
rzed wieloma latami w pewnym królestwie władał król. I choć bory
miał pełne najrozmaitszych zwierząt, a pola rok w rok obficie obradzały zbo-
żem, to nie czuł się zadowolony. A wszystko dlatego, że jego kraj nie był za-
sobny w złoto.
– Gdyby tak moje ziemie – myślał władca – były tak bogate w złoto jak
pola w owies i pszenicę! Wówczas byłbym szczęśliwy. O, jakże byłbym kon-
tent! Złoto bym spieniężył i poddanym szaty godziwe poszył. Nie musieliby
już wtedy owczymi skórami się okrywać. Ach, gdybym tak miał owo złoto!
Gdybym tak je miał! – rozmyślał.
Któregoś dnia, gdy wybrał się na spacer i marzył ciągle o złocie, w królew-
skim ogrodzie spotkał nieznanego sobie starca o długiej siwej brodzie. Był to
mężczyzna wysoki i choć nieco przygarbiony, z prostym kosturem w ręku,
to jednak miał w sobie jakiś majestat...
Starzec pozdrowił króla życzliwie i tak od słowa do słowa dowiedział się
o jego strapieniu.
– Panie – rzekł – oto nasiona, z których bogactwo dla twego ludu wykieł-
kuje. Weź je, a zobaczysz, że niebawem wyrośnie z nich złoto! – dodał i wrę-
czył zdumionemu władcy mieszek z nasionami.
Król niezmiernie ucieszył się z podarunku i osobiście zasadził ziarna. Tym-
czasem sędziwy mężczyzna gdzieś zniknął. Jakby zapadł się pod ziemię...
Po pewnym czasie na „złotym” zagonie – król tak go bowiem nazwał – po-
jawiły się pierwsze kiełki. Zaraz potem całe pole pięknie pozieleniało. Zdu-
miało to króla, który sądził, że od razu złoto, w czystej postaci, z ziemi wy-
rośnie.
– Myślałem, że złocić się będzie me poletko. Ale nic. Widać, poczekać trze-
ba – mówił do siebie. I choć ludzie szeptali, dziwowali się, że zamiast zło-
ta na polu zwyczajne zielsko rośnie, on nie tracił nadziei. Nawet wówczas,
gdy na „złotym” zagonie pojawiły się długie łodygi obsypane tysiącem błę-
kitnych kwiatów! Dopiero gdy kwiatki opadły, władca począł się niepokoić.
Ale gdy zobaczył, że z ich wnętrza wyrastają brunatne kuleczki, ucieszył się,