Page 10 - demo ksiazki
P. 10

milczałem, wolno było żartować jejmości.

          Wjeżdżamy już we wrota, spójźrzała z karety:

          „A pfe, mospanie, parkan, czemu nie sztakiety?”

          Wysiadła, a z nią suczka i kotka, i myszka;


          Odepchnęła starego szafarza Franciszka,

          Łzy mu w oczach stanęły, jam westchnął. W drzwi wchodzi.

          „To nasz ksiądz pleban!” „Kłaniam”. Zmarszczył się

                                                             dobrodziej.


          „Gdzie sala?” „Tu jadamy”. „Kto widział tak jadać!

          Mała izba, czterdziestu nie może tu siadać”.

          Aż się wezdrgnął Franciszek, skoro to wyrzekła,

          A klucznica natychmiast ze strachu uciekła.


          Jam został. Idziem dalej. To pokój sypialny”.

          „A pokój do bawienia?” „Tam, gdzie i jadalny”.

          „To być nigdy nie może! A gabinet?” „Dalei.

          Ten będzie dla waćpani, a tu będziem spali”.

          „Spali? Proszę, mospanie, do swoich pokojów.


          Ja muszę mieć osobne od spania, od strojów,

          Od książek, od muzyki, od zabaw prywatnych,

          Dla panien pokojowych, dla służebnic płatnych.

          A ogród?” „Są kwatery z bukszpanu, ligustru”.




                                             10
   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15