Page 6 - Demo_ksiazki
P. 6
z
e
z
c
u
b
g
r
s
ł
u
Długo jeszcze gruby szalał po sklepie,
D
g
j
e
o
y
k
l
s
e
e
,
p
i
o
z
a
s
l
p
a
ł
wreszcie się wyniósł.
w r eszcie się w y niósł.
– Co kupił? – zaskrzeczała zza kasy su-
– Co kupił? – zaskrzeczała zza kasy su-
cha, żółta właścicielka sklepu.
cha, żółta właścicielka sklepu.
Nie lubiłem tej baby. Była strasznie ską-
pa. Nigdy ubogiemu nie dała nawet gro-
pa. Nigdy ubogiemu nie dała nawet gro-
sika. Na pracownicę w sklepie wciąż ma-
sika. Na pracownicę w sklepie wciąż ma-
rudziła i za byle co potrącała jej z pensji.
rudziła i za byle co potrącała jej z pensji.
– Kupił domino, małpkę i żołnierzy.
– Kupił domino, małpkę i żołnierzy.
– A misia? Gdzie jest miś z wystawy?
– A misia? Gdzie jest miś z wystawy?
Zaczęły mnie szukać, ale nie mogły znaleźć.
Zaczęły mnie szukać, ale nie mogły znaleźć.
– Pewnie w tym zamęcie ktoś go ukradł! Dlaczego pani
– Pewnie w tym zamęcie ktoś go ukradł! Dlaczego pani
nie pilnuje? Potrącę! Z pensji potrącę!
Sprzedawczyni zaczęła płakać. Wygrzebałem się z rupieci, siadłem na
ziemi i czyhałem. O, o... człapie tu, człapie to niedobre skąpiradło. Wy-
ciągnąłem łapkę i drapnąłem właścicielkę sklepu w piętę.
– Ajaj!!! – wrzasnęła. – Co to?! Miś tu leży!
Wtem usłyszałem, że otwierają się drzwi i znajomy, znajomy i uko-
chany głosik mówi ze smutkiem:
– Mamusiu, ja nie chcę. Jak tego misia z wystawy nie ma, to już nic
nie chcę. Chodźmy do domu.
W tej chwili właścicielka sklepu z zabawkami przydeptała mnie swo-
im wielkim papuciem.
– Jestem! – wrzasnąłem, jak mogłem najgłośniej.
Sprzedawczyni się schyliła i podniosła mnie z podłogi.
– Masz zapewne na myśli tego misia?
– Tak, to ten, to ten! – zawołała dziewczynka i wyciągnęła do mnie
ręce.
„Ach, żebym się tylko nie okazał za drogi...” – pomyślałem i zadrża-
łem z niepewności.
Ale nie. Mamusia dziewczynki (Małgosi) zapłaciła za mnie. Przytuli-
łem się do Małgosi i objąłem ją za szyję. Już byłem jej synkiem.
Szczęśliwi, wyszliśmy ze sklepu.
12