Page 7 - DEMO_KSIAZKI
P. 7

Mama wbiegła do pokoju i natychmiast zajrzała do koszyka, żeby sprawdzić, czy jeste-

           śmy w nim wszyscy.
             – A ja sobie pilnuję stąd – wyjaśniłem. – Stąd – dodałem – lepiej widać.

           Mama przekrzywiła głowę i przyjrzała mi się podejrzliwie. Tylko, że nie miała się do cze-
           go przyczepić.

             – Jesteś bardzo mądry – mruknęła do siebie. – Wypisz wymaluj tata.

             I wtedy po raz kolejny pomyślałem o nim. Czyli o moim tacie. To niby jest naturalne, że
           my, szczeniaki znamy najlepiej swoją mamę, bo to głównie ona nas wychowuje, ale to nie

           znaczy, że tata nie jest ważny.

             Zeskoczyłem z fotela i zająłem swoje miejsce w koszyku. Ciekawe, myślałem, czy mam ta-
           kie same łaty w tym samym miejscu jak on, czy mam takie same oczy?

             A potem zacząłem się zastanawiać, jak to zrobić, żeby kiedyś stanąć z nim nos w nos

           i powiedzieć: Cześć, tato, to ja, twój syn.
             A on odpowie: Cześć, mały, widzę, że wyrastasz na fajnego psa albo No popatrzcie tyl-

           ko, to mój syn.
             Zresztą niezależnie cokolwiek by powiedział, byłbym najszczęśliwszym szczeniakiem

           na świecie. I gdyby nagle stanęła przede mną Łaciata Wróżka i powiedziała, że spełni

           moje trzy życzenia to miałbym tylko jedno.
             Chcę poznać mojego tatę.

             Bo wszystko inne już mam.


                                                Rozdział 2




             Przez to, co działo się w nocy, spałem tak twardo, że nie obudziły mnie kroki ludzi. Chodzi-

           li tu i tam, do góry i na dół i nikt nie zwracał na nas uwagi, nawet dzieci, które zawsze bie-

           gły do naszego koszyka i – co tu dużo gadać – czasem nam to bardzo przeszkadzało. Próbu-
           jesz spać, jeszcze ci się śni coś przyjemnego – choćby to, że rozkopałeś grządkę z kwiatkami

           albo udało ci się pogryźć kapeć i ukryć to, co z niego zostało – a tu ktoś zaczyna cię tarmosić
           i krzyczy – oooo, łapeczki, jakie słodkie, ooo, jaki ogonek… Słodziak! Słodziak!

             Jakby się wściekł.

             Otworzyłem jedno, a potem drugie oko. Z koszyka widziałem nogi ludzi, dużych i ma-
           łych i pomyślałem, że chyba coś się stało. Coś innego niż goście albo urodziny.

                                                           7
   2   3   4   5   6   7