Page 5 - DEMO_KSIAZKI
P. 5

Mama wskoczyła na fotel, który stał tuż obok okna i oparła się łapami o parapet. Dłu-

           go wpatrywała się w ciemność.
             – I co?

             Wygramoliłem się z koszyka i podszedłem do fotela. Ale oczywiście byłem zbyt mały,
           aby nań wyskoczyć.

             – Nie wiem – odparła.

             Barbos zawył po raz drugi i odpowiedział mu inny pies. A potem dołączyły pozostałe.
             Po grzbiecie przebiegł mi dreszcz. My, psy, nie robimy alarmu bez powodu. Więc coś

           musiało się stać. Tylko – co?

             Mama zeskoczyła na podłogę.
             – Właź do koszyka – powiedziała. – Już.

             Hm, pomyślałem. Tak jakby koszyk był najbezpieczniejszym miejscem na świecie…

             Moje rodzeństwo nawet się nie obudziło.
             – Pilnuj ich – poleciła mama i wyszła z pokoju.

             Ledwie ucichło stukanie jej pazurów, opuściłem koszyk i sam nie wiem, w jaki sposób,
           ale udało mi się – po raz pierwszy w życiu – wdrapać na fotel. Może sprawiła to cieka-

           wość, a może po prostu trochę urosłem?

             I ledwie spojrzałem w okno, zobaczyłem dwa żółte światełka. To było tak niespodzie-
           wane, że aż pisnąłem z zaskoczenia.

             – I co się drzesz? – zapytał Mykita. Pchnął łapą okno i wszedł do środka.
             – A… bo… – wyjąkałem.

             Mykita nastroszył wąsy.

             – Dobrrrrra – zamruczał. – Masz prrrrawo się bać. Idzie złe.
             – Złe? – zdziwiłem się. – Jakie złe?

             – Jakbym wiedział, to bym powiedział – odparł Mykita. – Złe, i tyle.

             A potem zeskoczył z parapetu na fotel i zaczął sobie myć uszy. Położyłem się obok tak, aby
           widzieć drzwi i koszyk. Bo tak uczyła mnie mama: pilnuj, powtarzała, żeby mieć za plecami ja-

           kąś osłonę i żeby widzieć, co się dzieje przed tobą.

             Tym razem za plecami miałem Mykitę, któremu nawet do głowy nie przyszło, aby mnie
           pacnąć. No, bo też nie próbowałem go denerwować. Kiedy dzieją się dziwne rzeczy, głu-

           pie pomysły są naprawdę nie na miejscu…



                                                           5
   1   2   3   4   5   6   7