Page 6 - Demo_ksiazki
P. 6
– Biali bracia są na ziemi moich ojców, niech usiądą, jak wojownikom
przystało. Wysoki Orzeł zmarzł w paprociach, bo noc dzisiaj chłodna, chęt-
nie ogrzeje się ciepłem ogniska – powiedział spokojnie Indianin i usiadł,
plecami skierowując się w stronę rzeki.
– Usiądźmy i my! – rzekł ugodowo Kos. – Nie róbcie głupstw – zwró-
cił się do towarzyszy. – On nie jest sam.
Traperzy usłuchali go. Jedynie Gunter ze strzelbą gotową do strzału sta-
nął w cieniu przybrzeżnych krzewów.
Stary Tomasz nie ukrywał niechęci do czerwonoskórego. Powiedział
szorstko:
– Śledziłeś nas z ukrycia. Tak postępuje tylko wróg!
– Tak postępuje każdy rozważny wojownik – odparł z godnością Indianin.
– Mogłeś przyjść jak przyjaciel do przyjaciół. Tylko wróg podchodzi
w tajemnicy obozowisko! – rzucił porywczo Jerry.
Indianin nawet nie spojrzał w stronę mówiącego. Nikły uśmiech prze-
mknął przez jego twarz.
– Biały brat niewiele liczy męskich wiosen – powiedział. – Cóż może
wiedzieć o ścieżkach wojny i pokoju? Wysokiego Orła nie trzeba pouczać.
Chłopak zerwał się. Jego ręka spoczęła na rękojeści noża.
– Chcesz mnie obrazić?! – syknął.
– Spokojnie – rzekł Kos. – Wysoki Orzeł ma rację. Czy ty poszedłbyś
do obozu Indian, nie poznawszy ich zamiarów?
– Usiądź, Jerry, uspokój się – powiedział do syna Tomasz. – To prawda,
zachowujemy się jak dzieci.
Chłopak usiadł. Gniew zapłonął na jego twarzy. Nerwowo gryzł dol-
ną wargę.
– Wysoki Orzeł siedzi w blasku płomieni, a tamta blada twarz, ze strzelbą
gotową do strzału, kryje się w cieniu nocy. Czyż można białym ufać? – Czer-
wonoskóry wskazał Guntera.
– Wojownik Szawanezów nie musi się niepokoić – rzekł Kos. – Nasz to-
warzysz wróci do ogniska, gdy będziemy mieli pewność, że Wysoki Orzeł
przybył tutaj w pokojowych zamiarach.
Indianin skinął głową i wyjął fajkę. Ze skórzanego worka wydobył ty-
toń i począł nabijać nim pięknie rzeźbiony cybuch.
– Niech święty dym kalumetu rozwieje niepewność białych braci – po-
wiedział. – Wojownik Szawanezów podąża ścieżką pokoju, nie szuka wojny.
Zapalona fajka przeszła kolejno w ręce Kosa, Tomasza i Jerry’ego. Każdy
z nich wciągnął haust dymu i wydmuchał go w cztery strony świata, w zie-
mię i w niebo. Kalumet wrócił do czerwonoskórego. Wtedy do ogniska
4
zbliżył się Johann Gunter. Usiadł, a strzelbę położył na kolanach. Wycią-
gnął w milczeniu rękę po fajkę i jako ostatni dopełnił świętego przymierza
4 kalumet – fajka pokoju
6