Page 20 - Demo_ksiazki
P. 20

– Nie lubię białych, którzy bratają się z dzikusami. A Kos zachowuje się
          jak czerwonoskóry.
             – Przyjechaliśmy właśnie śladami Ryszarda Kosa. Czy zastaliśmy go
          w Detroit?
             – Przyjechaliście śladami?... Ścigacie go?... – spytał porucznik, badając
          wzrokiem twarze swych gości.
             – Nie ścigamy go, lecz szukamy – sprostował Tomasz.
             – Porachunki czy interes?
             Na chwilę zaległa cisza. Potem Tomasz odpowiedział wymijająco:
             – I jedno, i drugie.
             – Well, rozumiem. Macie szczęście. Kos jest w Detroit. Dziś rano był
          z nim kłopot. Gubernator Hull polecił mu o świcie opuścić warownię.
             – To znaczy jutro? – spytał Jerry.
             – Yes.
             – A cóż to za kłopot sprawił Kos? – niby od niechcenia zainteresował
          się stary Connel.
             – Przyprowadziliśmy z puszczy Seneków. Wynikła awantura. Sprawcą
          jej był oczywiście ten wasz przyjaciel.
             – Stanął pewnie po stronie czerwonych?
             – Yes.
             – Nie mogliście go zamknąć?
             – Nie ode mnie to zależy. Kos cieszy się wielką sympatią gubernato-
          ra Harrisona, a generał Hull nie chce psuć sobie stosunków z Vincennes.
             – Gdzie zamieszkał Kos?
             – Po tamtej stronie koszar znajdziecie hotelowy budynek wojskowy,
          w którym zatrzymują się kurierzy armii, traperzy, urzędnicy i tym podobni
          goście przybywający do Detroit. Sądzę, że znajdziecie go w domu, bo po
          awanturze zamknął się w swoim pokoju i dotychczas stamtąd nic wychodził.
             – Skąd taka pewność, że Kos w domu? Czyżby był pilnowany? – spy-
          tał Tomasz.
             – Na wszelki wypadek kazałem postawić dyskretnie straż przed budyn-
          kiem. Nie chcemy nowej awantury, a Kos lubi sensacje.
             – Mówicie o tym tak otwarcie? A jeśli powiemy Kosowi: o postawionej
          straży? – zażartował Jerry.
             – Nie szkodzi. Będzie spokojniejszy. Sądzę jednak, że macie z nim oso-
          biste sprawy, które was powstrzymają od tego. Zresztą, wasza rzecz... Ale
          jeśli przywiodły was tutaj porachunki z Kosem, załatwcie je jutro, na szla-
          ku. Tak będzie lepiej.
             Stary Connel uśmiechnął się dwuznacznie, a Jerry powiedział:
             – Pan także czuje niechęć do Kosa?
             – Być może... Hej, Betty! – Porucznik zawołał Murzynkę. – Przynieś
          whisky.


          46
   15   16   17   18   19   20   21   22   23   24   25