Page 17 - Demo_ksiazki
P. 17

– Szukasz Kosa? – Gayer zerwał się jak oparzony, gdy Johann spytał,
          czy przypadkiem Kosa nie było w Miami.
             – Szukam.
             Na twarz rudego handlarza wypłynął rumieniec, a w oczach zamigotał
          błysk niechęci.
             – Co cię łączy z tym człowiekiem? – spytał Willi, a brzmienie głosu wy-
          raźnie zdradzało tłumioną nienawiść.
             – Mam z nim porachunki.
             – To dobrze – odetchnął Gayer spokojniej. – Może wreszcie zrobisz po-
          rządek z tym łobuzem.
             – Oszukał ciebie?
             – Gorzej! Znieważył. Przez niego straciłem zęby. Zobacz!
             Sklepikarz pokazał puste miejsce po zębach i opowiedział zajście z Czar-
          nym Sępem i Kosem, odpowiednio naświetlając fakty.
             – Drań! – wykrzyknął na to Gunter. – Zapłacę mu za nas obu. Powiedz
          tylko, kiedy ten pies był w Miami.
             – Trzy dni temu.
             – Nie wiesz, dokąd podążył?
             – Wiem. Do Detroit.
             – To pewne?
             – Yes!
             – A po co?
             – Podobno wiózł listy z  Vincennes do gubernatora Hulla.
             – Ach, tak? Ciekawe. – Johann podniósł kubek rumu. – Ten włóczęga,
          jak z tego wynika, jest gońcem leśnym armii – dodał. Służy więc dwóm pa-
          nom: białym i czerwonym. Chytra sztuka. Musiał wieźć ważne materiały,
          skoro tak mu było pilno. Nie wiesz, Willi, nic na ten temat?
             – Nie wiem.
             – Za taki list można dużo dostać.
             – Ej, któż by go kupił? – z udaną naiwnością spytał Gayer.
             – Kto? Anglicy.
             – Ależ to zdrada – szepnął handlarz, zniżając głos.
             – Nie udawaj – rzekł drwiąco Gunter. – Dziś wprawdzie panuje pokój
          między Unią a Anglią, ale jeszcze nieraz wezmą się za łby. Jednym i dru-
          gim potrzebne są wiadomości.
             – Jesteś przecież obywatelem Unii.
             – Jestem wolnym traperem i leśnym trampem – dobitnie oświadczył Jo-
          hann. Gayer nerwowo podszedł do okna, wyjrzał i szczelnie zamknął we-
          wnętrzne okiennice.
             – Za głośno mówisz. Za zdradę czeka stryczek.
             – Nie bój się, Willi. Możemy obaj nieźle zarobić, a przy okazji pozbę-
          dziemy się bez trudu tego ptaszka.


                                                                           43
   12   13   14   15   16   17   18   19   20   21   22