Page 6 - Demo_ksiazki
P. 6

Mały Amra






                  – Amra! Amra! – usłyszał chłopak głos matki.
                  Pomyślał, że dziś po raz trzeci odrywa go od pracy, jednak po-
               szedł do chaty.
                  Idąc, obliczał, że ma jeszcze do zrobienia dziesięć koszyczków bam-
               busowych. Zamówił je stary kupiec – Anglik handlujący owocami na wy-
               brzeżu. Już słońce stoi wysoko.
                  Dzień jest stanowczo za krótki dla pracującego chłopca!
                  A tu raptem odrywają go...
                  Wszedł do chaty.
                  Ciemno w niej było.
                  Przez strzechę z pożółkłych liści palmowych nie zaglądały do wnę-
               trza złociste promienie słońca.
                  Ojciec chłopaka, kulawy Warora, któremu podczas służby w pułku
               strzelców królewskich na wojnie w Kaplandzie pocisk urwał stopę,
               siedział na ziemi, schylony nad niziutkim zydlem.
                  Wykuwał z mosiądzu zapinki, sprzączki i małe naczynka. Postukiwał
               młoteczkiem, a ostrym dłutkiem żłobił metal.
                  Warora trudnił się snycerstwem.
                  Rzeźbił nie tylko w mosiądzu i brązie, lecz też w drzewie, miękkim
               kamieniu z Radżputany i w kości słoniowej.
                  Kaleka siedział pochylony nad stołkiem i nie spojrzał nawet na syna.
                  W głębi chatki przy płonącym na kamieniach ognisku matka Amry
               mełła na kamieniu proso.
                  Od czasu do czasu rzucała okiem na kocioł; warzyła w nim polewkę
               z ryżu, czerwonego pieprzu i suszonej ryby.
                  – Amra... – szepnęła, ujrzawszy wchodzącego syna.
                  Chłopak podszedł i podniósł na matkę pytające oczy.
                  Bez słowa przycisnęła go do siebie i głaszcząc po włosach, wzdy-
               chała raz po raz.
                  Nie pytał jej o nic, zajęty myślą o koszyczkach, które musi w terminie
               oddać białemu kupcowi.
                  – Ach! – wyrwało mu się westchnienie, gdyż myśl miał ciągle za-
               przątniętą przerwaną robotą.



                                                   - 6 -
   1   2   3   4   5   6   7   8   9   10   11