Page 9 - nazywam_sie_jerzyk2
P. 9
Wrona odleciała, ale przyleciał wiatr, który zabrał moją kryjówkę – stertę
liści. Podskoczyłem jak Kamil Stoch. Pan z dmuchawą do liści tak się
przestraszył, że też podskoczył. Podskoczył tak wysoko, że zgubił jed-
nego buta. I wiecie co? Okazało się, że chodził w dziurawych skar-
petkach. Zacząłem uciekać jak wystraszony jeż, a on krzyczał za
mną, jakby to była moja wina, że miał dziurawe skarpetki.
Gdy tak biegłem, przechodnie zaczęli się gimnastykować.
Ucieszyłem się, że tak wiele osób dba o zdrowie (w końcu
ruch to zdrowie), ale nie rozumiałem, dlaczego zachowują się
tak na mój widok. Przecież nie jestem panem od WF-u.
Nawet w tym jesiennym przebraniu nie byłem do
niego podobny. Jedna pani podniosła nawet
ręce, w których trzymała torby z zakupami.
Dała radę. Byłem pełen podziwu. A mały chło-
piec w kurtce z Creeperem wsadził głowę
pod płaszcz swojej mamy. Ciekawe, Sio,
czego tam szukał. Może Endermana? jeżozwierzu!
Starszy pan machał laską i krzyczał:
– Sio, jeżozwierzu!
Rowerzystka stanęła na tylnym kole. Czapka chło-
paka na hulajnodze uciekała szybciej niż on.
– Boczek, łap czapkę, bo to straszydło ją porwie! – wołał
do swojego psa, którego ogon zamienił się w śmigło. Boczek,
Tyle radości i gimnastyki na widok dziesięciolatka prze- łap czapkę!
branego za jeża?
Wieczorem w telewizji podawali supernewsa. Po osiedlu biegał
dorosły mężczyzna przebrany za jeża. Wystraszył okolicznych mieszkań-
ców. Nawet ktoś nakręcił telefonem krótki filmik. Dorośli lubią przesadzać.
Jaki strach? Jaki dorosły mężczyzna? To ja, Jerzyk!
-8- -9-