Page 6 - Demo_ksiazki
P. 6
wiono mu mieszkanie. Później sprowadziła się tu jakaś eme-
rytka, wiecznie kłócąca się ze swoją sługą.
Ale od św. Jana, staruszkę, już bardzo zgrzybiałą i wcale
zasobną, pomimo jej kłótliwego usposobienia, wzięli na wieś
krewni, a do lokalu sprowadziły się dwie panie z małą, może
ośmioletnią dziewczynką.
Kobiety utrzymywały się z pracy. Jedna szyła, druga wy-
rabiała pończochy i ka aniki na maszynie. Młodszą z nich
i przystojniejszą dziewczynka nazywała mamą, a starszej mó-
wiła: pani.
I u mecenasa, i u nowych lokatorów okna przez cały
dzień były otwarte. Kiedy więc pan Tomasz usiadł na swoim
fotelu, doskonale mógł widzieć, co się dzieje u jego sąsiadek.
Były tam sprzęty ubogie. Na stołach i krzesłach, na ka-
napie i na komodzie leżały tkaniny przeznaczone do szycia
i kłębki bawełny na pończochy.
Z rana kobiety same zamiatały mieszkanie, a około po-
łudnia najemnica przynosiła im niezbyt obfity obiad. Zresz-
tą każda z nich prawie nie odstępowała od swojej turkoczą-
cej maszyny.
Dziewczynka zwykle siedziała przy oknie. Było to dziecko
z ciemnymi włosami i ładną twarzyczką, ale blade i jakieś nie-
ruchawe. Czasami dziewczynka za pomocą dwu drutów wią-
zała pasek z bawełnianych nici. Niekiedy bawiła się lalką, którą