Page 4 - Demo_ksiazki
P. 4

głem uczynić, że mnie pan profesor Gąsowski tak nie znosi?”. Nikt tego nie
         wiedział. Wiedział tylko pan profesor.
            Miał on duże, jasne oczy i taki w nich wyraz, jak gdyby zawsze był zdzi-
         wiony. Czasem z nagła przerywał wykład, patrzył daleka przed siebie i długo
         się czemuś przyglądał. Cała siódma klasa wpatrywała się w to samo miejsce,
         lecz nikt niczego nie mógł dojrzeć, bo nie było w tym miejscu nawet mizernej
         muchy, podrygującej w wiosennym słońcu. Coś jednak musiało być… Może
         to właśnie Perykles, cieszący się dość dużą sympatią pana profesora, stąpał
         przez ateński rynek? Może się tam toczyła bitwa? Może krzyżowcy zdobywa-
         ją Antiochię? Kiedy widma przesiały się przez blask, pan profesor wzdychał
         i patrzył na trzydzieści rumianych gęb z takim zdumieniem, jak gdyby je uj-
         rzał po raz pierwszy w życiu. Trzydzieści gęb patrzyło w niego ciepłym spoj-
         rzeniem, bo pan profesor był wielce miłowany. Klasa siódma, w której wła-
         śnie nauczał wzniosłych dziejów, znając dobrze jego serce, zachłyśnięte po-
         bożnym podziwem dla Napoleona, oddawała Cesarzowi przy każdej spo-
         sobności takie honory, że pani profesor Gąsowski promieniał. Gdyby Napo-
         leon mógł wrócić na ziemię, choćby na nowe „sto dni”, on byłby pochwycił
         sztandar, a klasa siódma pobiegłaby za nim. Nie samym jednak Napoleonem
         żyje człowiek, czasem musi też zajmować się tym opryszkiem Hannibalem.
         Trudno… Historia jest bigosem, ciężko strawną zbieraniną nie tylko z całe-
         go tygodnia, lecz z lat wielu tysięcy.
            Pan profesor Gąsowski wałęsając się przez długie swoje życie po nieogar-
         nionych  dziedzinach,  przeskakując  przez  tysiąclecia  jak  przez  przepaście,
         biorąc żywy i namiętny udział w wojnach, zawierając sojusze i podjudza-
         jąc rewolucje stał się niezwykle roztargniony. Nie jest to dziwne, skoro się
         waży, że po nieszczęsnej jego głowie cwałowały wieki jak konie, a daty skaka-
         ły jako te pchły. Pan profesor miał w głowie huczący młyn. Twierdzili niektó-
         rzy, że łatwo byłby sobie dał radę z kilku tysiącami lat, zamęt jednak w jego
         szlachetnej duszy spowodowało zmaganie się z kilku tysiącami urwipołciów
         i małpoludów, których nauczał przez tyle czasów. Twierdzenie to jest wielce
         do prawdy podobne. Roztargnienie pana profesora Gąsowskiego było zdu-
         miewające.  Opowiadają  o  pewnym  uczonym,  że  smarował  masłem  dłoń,
         głęboko przekonany, że smaruje trzymaną na dłoni bułkę. Takie doskona-
         łe pomysły byłyby drobnostką dla pana profesora Gąsowskiego. Nie jest na-
         tomiast prawdą, że to jemu właśnie zdarzyła się koszmarna historia, chociaż
         byli tacy co chcieli przysięgać, że nikt inny nie mógł jej urządzić. Stwierdzi-

    6
   1   2   3   4   5   6   7   8   9