Page 9 - Demo_ksiazki
P. 9
spięła się jak sprinterka do startu, była gotowa
i czujna. Przy wyjściu na Patelnię słońce oślepi-
ło ich jak dzisiaj, kiedy szła z Melachą. Tata dys-
kretnie dotknął jej dłoni i zacisnął ją na plecaku.
Zaczęła biec, co sił w nogach, nie oglądając się
za siebie – przez podziemne przejście. Wymija-
ła przechodniów, jakby jechała na nartach przez
gęsty las.
Gdy dobiegała do schodów prowadzących na
przystanki autobusów i tramwajów, popchnął ją ja-
kiś umięśniony typ. Odbiła się od niego, wypusz-
czając z dłoni plecak. Natychmiast schyliła się po
zgubę, ale typ zrobił to samo. Był szybszy o uła-
mek sekundy. Dzięki temu, że nagle zatrzymał się
czas, przyjrzała się uważnie jego twarzy... Biegła.
Wydawało się jej, że podąża za złodziejem pleca-
ka. Czas zaczął znowu płynąć dopiero, kiedy zna-
lazła się przy Uniwersytecie Muzycznym. Właśnie
tam, po przemierzeniu kilometra, zorientowała się,
11