Page 9 - DEMO_KSIAZKI
P. 9

na kolor czystej miedzi. W oknach domów zapalały się świat-
            ła. Tu było mniej strasznie niż w mieście. Niewielkie obejścia
            żyły własnym życiem, powietrze pachniało grillowaną kiełbasą
            i drewnem. Ciekawe, pomyślała, co sobie teraz myślą?
              –  Psiakrew!  –  zaklęła  matka,  naciskając  hamulec.  Drogą
            na ukos truchtem biegło stadko dzików.
              Lula wstrzymała oddech. Przedtem widywała te zwierzęta
            w telewizji, na filmach zamieszczanych w internecie – ale nigdy
            dotąd nie widziała ich ani na żywo, ani tak blisko. Nie wyglądały
            na groźne. Po prostu przebiegły przez drogę i zniknęły w lesie.
              Lula długo patrzyła w boczne lusterko. Las ciągnął się teraz
            po obu stronach drogi. Gęsty, ciemny, pełen tajemniczych miesz-
            kańców, którzy być może obserwowali przejeżdżający samochód,
            ukryci w zaroślach.
              To nie był miły las, pomyślała. Gdyby powiedziała to komuś
            z paczki, z pewnością wywołałaby lawinę śmiechu. Las to las,
            po prostu. Trochę drzew i jakieś zwierzaki. To wszystko.
              Kiedy las się skończył, nad polami wisiał ogromny, pomarań-
            czowy księżyc. Wokół tarczy drgał świetlisty pierścień. Matka
            zwolniła i zjechała na pobocze.
              – Coś się stało? – zapytała Lula.
              – Nic. Po prostu chciałam popatrzeć.
              Matka oparła się o maskę samochodu.
              – Na co?
              Ruchem głowy wskazała niebo.
              – Kiedy byłam mała – powiedziała – ciotka mówiła, że kiedy
            księżyc otacza się pierścieniem, umiera nieochrzczone dziecko.
              – I ty wierzyłaś w takie bzdury? – roześmiała się Lula.
              – Oczywiście. Nie masz pojęcia, jak się bałam.




 8                                       9
   4   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14