Page 6 - DEMO_KSIAZKI
P. 6
walka o środki ochrony osobistej. Ratownicy medyczni proszą.
Szpitale błagają. Apokalipsa, pomyślała Lula.
– Następna impra – odpisał Jaca – jak wrócisz.
Lula spojrzała w okno. Zatem nikt nie bierze pod uwagę na-
prawdę czarnego scenariusza. Jakoś przetrwa te dwa tygodnie.
A przynajmniej zrobi wszystko, żeby nie skończyć w psychiatry-
ku. Ciotka przynajmniej nie będzie siedzieć jej na karku.
Zjadła późny obiad w milczeniu. Nawet nie chodziło o mani-
festację urazy. Po prostu nie miała o czym mówić. Owszem, były
pytania, które chętnie zadałaby matce, ale z góry znała odpo-
wiedź. Nikt nie wie, jakie jest pochodzenie wirusa. Nikt nie wie,
jak duża jest liczba zakażonych. Nikt, jak dotąd, nie opracował
stuprocentowo skutecznych testów. Nikt nie może być pewien,
czy nie jest nosicielem wirusa. I nikt nie dałby jej odpowiedzi
na żadne z pytań. Z tej prostej przyczyny, że nikt ich nie znał.
– Za godzinę ruszamy – powiedziała matka.
Lula spojrzała na odparzenia, jakie pozostawiła na jej twarzy
ochronna maska. Gdyby nie krem, tony kremu, ręce matki by-
łyby szorstkie jak papier ścierny. Gdyby to był film, pomyślała,
jeden z katastroficznych filmów, jakie uwielbiała jej przyjaciół-
ka, teraz razem z matką powinny paść sobie w ramiona i wy-
płakać, wywalić z siebie wszystko, co nagromadziło się przez
lata. Bo w trzydziestej czwartej minucie filmu matka zaraziłaby
się koronawirusem od umierającego pacjenta (mogłaby to być
jej pierwsza miłość), a córka nie mogłaby nawet uczestniczyć
w zbiorowym pogrzebie.
Chociaż… to wszystko, co działo się dokoła, było mało realne.
Policyjne samochody z zamontowanymi głośnikami i jeden, po-
wtarzający się tekst – proszę zachować spokój, ograniczyć wycho-
6 7