Page 4 - DEMO_KSIAZKI
P. 4
Jeśli tak traktuje swoich podwładnych, pomyślała Lula, to nic
dziwnego, że nazywają ją doktor Pitbull. Wszelka dyskusja nie
miała sensu.
– Tak jest, pani ordynator! – powiedziała, schylając się
po koszulki.
Ostatnia miała jeszcze metkę. Kupiona w H&M. Na dzień
przed zamknięciem galerii.
Prostując się, spojrzała na stopy matki. Wszyscy pod jej pan-
toflem. Nic dziwnego, że ojciec nie mógł tego znieść.
Przede wszystkim praca. Cholerne powołanie. Który facet
zniesie coś takiego? To sobie znalazł, i nareszcie był szczęśli-
wy. Nie miała do niego najmniejszych pretensji. Prawda, cały
świat wywrócił się do góry nogami, ale nareszcie skończyły się
awantury, późne powroty do domu, brzęk tłuczonego szkła.
Jak długo można było wszystko dusić w sobie? Nowa partnerka
ojca była całkowitym przeciwieństwem matki, gotowała obiady,
prasowała koszule i na wszystko miała czas. Ale nie potrafiły
się porozumieć.
Może z tego powodu Lula spotykała się z ojcem poza jego do-
mem? Chodzili na spacery, na zakupy, kilka razy nawet spędziła
z nim weekend w górach. Na szczęście ich rozmowy nigdy nie
schodziły na matkę i była mu za to wdzięczna.
Kiedy z dziecka zmieniła się w nastolatkę, rodzice odsunęli się
na dalszy plan. Miała swoje towarzystwo, swoje sprawy, o których
nie mówiła nikomu. Nie miała problemów z nauką, choć nigdy
nie starała się być w czołówce i nie była ani staranna, ani syste-
matyczna. Najlepsze wyniki osiągała w plastyce, a jedyny powód,
dla którego wezwano matkę do szkoły, dotyczył – jak określił
to dyrektor szkoły – aktu wandalizmu, którym było wymalowa-
4 5