Page 15 - DEMO_KSIAZKI
P. 15

ani zakręcić loków. No i, oczywiście, pozostawała jeszcze spra-
            wa prezentów.
              Lula  zatrzymała  się  na  schodach.  Przez  okrągłe  okienko
            na półpiętrze wpadało do środka światło księżyca. I jeszcze
            teraz TO, dodała w myśli, przypomniawszy sobie słowa matki.
            Na szczęście nie była już niemowlęciem. Co za bzdura, zganiła
            się, rozścielając łóżko.
              Była zmęczona. Zmęczona tym wszystkim, co działo się od
            kilkunastu dni, wiadomościami, plotkami, tempem życia, jakie
            narzucała matka. A do tego wszystkiego jeszcze samotność...
              Oczywiście, że łamała zakaz – podobnie jak inni. Nikt z pacz-
            ki nie miał temperatury ani żadnych niepokojących objawów.
            Skoro jeszcze niedawno spotykali się na szkolnym korytarzu…
            Gdyby przyjąć najgorszy ze scenariuszy, zapewne wszyscy byliby
            już chorzy. Nie wyłączając jej samej.
              Wychodziła z domu zaraz po tym, jak samochód matki znikał
            za zakrętem. Spotykali się u Karoliny, która mieszkała na parte-
            rze, grali w planszówki i przychodziły im do głowy najgłupsze
            pomysły, choćby stara i oklepana zabawa w butelkę.
              – Dobra – powiedział któregoś dnia Alex. – Może byśmy zrobili
            sobie własną grę?
              –  Euroburdel  –  zaproponował  Jaca,  a  Lula  dostała  ata-
            ku śmiechu.
              – Chińczyka – rzuciła Karolina i po chwili wszyscy tarzali się
            po podłodze, śmiejąc do łez.
              Lula skoczyła do domu po karton i za chwilę zaczęła się praw-
            dziwa zabawa.
              – Na tym polu łapiesz wirusa – Alex wziął flamaster i w jed-
            nym z pól narysował różową, kolczastą kulkę. – No i jak nie masz
            maseczki, to dobranoc!


 14                                      15
   10   11   12   13   14   15   16   17   18