Page 11 - DEMO_KSIAZKI
P. 11

o pożywienie w Tajlandii. Tak jakby zwierzęta korzystały z tego,
            że ludzie pozamykali się w domach.
              Jej przyjaciółka, Karolina, z pewnością powiedziałaby, że to
            Ziemia mści się na ludziach za ich głupotę i okrucieństwo. A może
            Karolina, którą matka określała jako „dziwną”, miała rację?
              – To normalne, że zwierzęta wchodzą do miast – powiedziała
            matka. – Tu łatwiej jest o pożywienie. Teraz korzystają z tego,
            że ludzie siedzą w domach.
              – My też chodzimy do lasu – mruknęła Lula.
              Sarny na chwilę zatrzymały się, a potem skręciły w boczną
            uliczkę. Jaca z pewnością doceniłby ten widok.
              Miłośnik serialu o Czarnobylu, snujący plany wycieczki do
            samego centrum katastrofy. Teraz, pomyślała Lula, może po-
            dziwiać puste ulice na miejscu. A katastrofa…?
              Matka zatrzymała samochód.
              – Ciekawe... – powiedziała.
              Lula spojrzała w okno. W poprzek drogi biegł szlaban.
              – Tam nie ma żadnych torów – stwierdziła Lula. – Ani żadnej
            budki. Po prostu nic.
              Matka przycisnęła klakson. Raz, drugi i trzeci, ale nic się
            nie stało.
              – Można się było tego spodziewać – rzuciła, wyjeżdżając ty-
            łem. – Kiedyś było tu zupełnie pusto, teraz wykupują parcele.
            Każdy pilnuje swojego kawałka.
              Światła reflektorów omiotły rosnące wzdłuż drogi drzewa. Po-
            stać, która wyszła spomiędzy nich przesłoniła ręką twarz i po-
            nownie cofnęła się w ciemność.
              – Mamo – powiedziała Lula. – Widziałaś go?
              – Zapewne usłyszał klakson – odparła matka. – Ale nie sądzę,
            aby miał zamiar dać nam przejechać przez swój teren.


 10                                      11
   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15   16