Page 10 - DEMO_KSIAZKI
P. 10
Lula ukryła uśmiech. Więc jej matka nie zawsze taka była...
Na wizerunku silnej, zdecydowanej, pewnej siebie kobiety wid-
niała jakaś rysa...
– I co? – zapytała.
Matka wzruszyła ramionami.
– Nic. Straszyłyśmy się z kuzynką.
– Tym księżycem?
– Nie, tymi dziećmi. Że wstają ze swoich dziecięcych grobów i…
Na środku pola coś się poruszyło. Coś niewielkiego jak gruda
ziemi. Lula krzyknęła i chwyciła matkę za rękaw. Zając zerwał się
do biegu. Jego długie uszy przypominały sterczące rogi. W świet-
le księżyca przypominał wyciętą z kartonu sylwetkę.
– Należy nad sobą panować – powiedziała doktor Pitbull. –
Jedziemy. Jeśli chcemy zdążyć przed północą.
Lula z ulgą zatrzasnęła za sobą drzwiczki samochodu i bez
przypominania zapięła pasy. Było jej głupio, że zachowała się jak
histeryczka. Ale, pocieszyła się po chwili, każdy by się wystraszył.
Szczególnie, kiedy własna matka opowiada takie historie.
– Największym wrogiem człowieka – matka wrzuciła tryb
sportowy – jest jego wyobraźnia. Trzeba nad nią panować. Jeśli
użyjesz jej we właściwy sposób, będzie ci pomagać. Ale jeśli wy-
mknie ci się spod kontroli…
Miasteczko, do którego wjechały było upiornie puste. Gdyby
nie poświata telewizorów na nielicznych szybach, można było-
by pomyśleć, że mieszkańcy opuścili je lub… poumierali, pomy-
ślała Lula.
Środkiem skrzyżowania, powoli, szło stadko saren. Podobne
sceny znała ze zdjęć zamieszczanych w internecie. Daniele w To-
kio, jeleń w Berlinie… Łabędzie w Wenecji… Małpie gangi walczące
10 11