Page 9 - DEMO_KSIAZKI
P. 9
w domu chłopczyka rodem z Kanady. W końcu postanowiliśmy poprosić
panią Spencer, aby wybrała dla nas chłopca, gdy sama pojedzie do sierociń-
ca po dziewczynkę dla siebie. Właśnie w zeszłym tygodniu dowiedzieliśmy
się, że wyjeżdża w tej sprawie, więc natychmiast przesłałam jej przez służą-
cego Roberta Spencera pozdrowienie z prośbą, aby przywiozła nam ładne-
go, zdrowego dziesięcio- lub jedenastoletniego chłopczyka. Doszliśmy do
wniosku, że to najlepszy wiek – będzie na tyle duży, że pomoże nam w zała-
twianiu drobnych zakupów, a zarazem na tyle jeszcze mały, że da się go od-
powiednio wychować, według naszej myśli. Znajdzie u nas ciepły kąt i opie-
kę. Dziś listonosz przyniósł od pani Spencer depeszę. Napisała, że przyjeż-
dża popołudniowym pociągiem o wpół do szóstej. To dlatego Mateusz po-
jechał na stację. Pani Spencer zostawi tam chłopca i pojedzie dalej, do Bia-
łych Piasków.
Pani Małgorzata szczyciła się tym, że zawsze bez ogródek wypowiadała
swoje zdanie. Postanowiła uczynić to zaraz, mimo że jeszcze nie doszła do
siebie.
– Wiesz, Marylo, muszę ci szczerze powiedzieć, że popełniacie wielkie
głupstwo, wielkie ryzyko! Nie macie pojęcia, co robicie! Wprowadzacie do
swojego domu jakieś obce dziecko, o którym nic nie wiecie, którego cha-
rakteru zupełnie nie znacie! Nie wiecie, kim byli jego rodzice, nie możecie
przewidzieć, co z niego wyrośnie! W zeszłym tygodniu czytałam w gazecie,
że jakieś małżeństwo z naszych stron przygarnęło do swego domu sierotę,
a ten potwór podpalił ich dom – umyślnie! – i omalże wszyscy nie zginę-
li w płomieniach. Słyszałam też o innym wypadku, że taki przygarnięty wy-
chowanek ciągle kradł i wypijał jajka, a gospodarze nie mogli go tego od-
uczyć. Szkoda, że nie spytałaś mnie wcześniej o zdanie, bo na pewno błaga-
łabym cię, żebyś tego nie robiła. Absolutnie nie!
Ta spóźniona uwaga zdawała się ani nie przerażać, ani nie martwić Ma-
ryli. Spokojnie szydełkowała dalej.
– Nie przeczę, że masz sporo racji, Małgorzato. Ja sama przez długi czas
nie wiedziałam, czy się na to zgodzić. Ale Mateusz bardzo tego pragnął. Wi-
działam, jak mu na tym zależy, więc ustąpiłam. Mój brat tak rzadko czegoś
żąda, że jeśli to już uczyni, uważam za swój obowiązek spełnić jego proś-
bę. Co się tyczy ryzyka, to trudno przewidzieć z góry skutki wielu podej-
mowanych na świecie działań. Ci, którzy mają własne dzieci, także nie są
pewni, co z nich wyrośnie. Nie zawsze przecież wyrastają na dzielnych lu-
dzi. A Nowa Szkocja to prawie część naszej wyspy! Sprawa wyglądałaby zu-
10 10 11