Page 3 - DEMO_KSIAZKI
P. 3

ROZDZIAŁ I


                        ZDZIWIENIE PANI MAŁGORZATY LINDE




            Pani  Małgorzata  Linde  mieszkała  przy  głównej  drodze  prowadzącej
         przez Avonlea, w miejscu, w którym ów trakt opadał łagodnie w dolinę oto-
         czoną olchami i porośniętą paprociami. Przez kotlinę przebiegał strumień
         mający swe źródło gdzieś dalej, w lasach, które otaczały stare domostwo
         Cuthbertów. Na początku swej wędrówki przez leśne zagajniki strumyk był
         bardzo kapryśny i swawolny – płynął zakolami, rozlewał się w malowni-
         cze kaskady, tworząc niewielkie stawy. Jednak, gdy dopływał już do doliny,
         w której znajdował się dom pani Linde, przeobrażał się w całkiem spokojny
         i dobrze ułożony potok. Nie było w tym nic dziwnego, bo nawet strumień
         przemykający się w pobliżu jej ogrodu musiał pamiętać o tym, co wypada
         robić, a czego nie i zachowywać się zgodnie z zasadami. Na pewno zdawał
         sobie sprawę z tego, że pani Małgorzata siedzi przy oknie i bacznie obser-
         wuje wszystko, co dzieje się wokoło – nie wyłączając strumyka i biegających
         w jego pobliżu dzieci. A jeśli tylko zauważy coś dziwnego, nie spocznie, do-
         póki nie dowie się, o co chodzi.
            Wielu mieszkańców Avonlea i jego okolic tak bardzo lubiło zajmować
         się sprawami sąsiadów, że zaniedbywało przez to swoje obowiązki. Ale pani
         Małgorzata Linde stanowiła na tym tle chlubny wyjątek; należała bowiem
         do tego rodzaju osób, które, dbając gorliwie o swoje sprawy, zawsze mają
         czas na interesowanie się tym, co robią inni. Była doskonałą gospodynią,
         pod której okiem wszystko szło jak w zegarku. Ona przewodziła w kółku
         krawieckim, ona zajmowała się szkółką niedzielną, była też jednym z głów-
         nych filarów parafialnej Akcji Charytatywnej i Stowa-
         rzyszenia Pomocy dla Misjonarzy nawracających da-
         lekich pogan.
            Pomimo  tych  rozlicznych  zajęć,  pani  Mał-
         gorzata miała jeszcze dość wolnego czasu, aby
         przesiadywać całymi godzinami w kuchen-
         nym oknie i dziergać na drutach baweł-
         niane narzuty – dodajmy, że pełne podzi-
         wu mieszkanki Avonlea szeptały, iż zrobi-
         ła ich już szesnaście – oraz czujnym okiem


                                               5
   1   2   3   4   5   6   7   8