Page 4 - Klasyka_bez_opracowania_ania_z_zielonego_wzgorza2
P. 4

Tym bardziej jestem zasmucona tym, że akurat dziś to się zdarzyło.
          – zapewne masz rację – rzekł Mateusz, który, jako człowiek cier-
         pliwy i rozsądny, ale przede wszystkim głodny, uważał, że najlepiej
         będzie  pozwolić,  by  Maryla  wygadała  się  do  woli.  Nauczony  do-
         świadczeniem, wiedział, że siostra krząta się o wiele szybciej, jeżeli
         nie przeszkadza się jej w podobnej chwili jakimiś nieodpowiednimi
         słowami. – Może zbyt pochopnie ją osądzasz? – rzekł powoli. – Nie
         mów, że jest nieobowiązkowa, jeżeli nie jesteś pewna jej winy. Praw-
         dopodobnie wszystko da się jeszcze wytłumaczyć… ania na pewno
         potrafi wyjaśnić tę sprawę.
          – ani nie ma w domu, mimo że kazałam jej pozostać – odrzekła
         ostro Maryla. – Sądzę, że trudno jej będzie się z tego wytłumaczyć.
         z góry wiedziałam, że ty będziesz jej bronił, Mateuszu. Na szczęście,
         to ja ją wychowuję, nie ty.
          Noc już zapadła, gdy kolacja była gotowa, ale nie widać było ma-
         łej winowajczyni, która powinna już dawno pędzić, zadyszana i skru-
         szona, przez kładkę, a potem aleją zakochanych, ze świadomością
         winy. Maryla z ponurą miną zmyła i pochowała naczynia. Następ-
         nie, szukając świecy do piwnicy, udała się na górę, aby wziąć lich-
         tarz, który zazwyczaj stał na stoliku ani. zapaliła świecę, odwróci-
         ła się i nagle zauważyła dziewczynkę leżącą na łóżku, z głową ukry-
         tą w poduszkach.
          – a to co znowu?! – zawołała zdumiona. – Czyś ty spała, aniu?
          – Nie – brzmiała stłumiona odpowiedź.
          – Jesteś chora? – spytała zaniepokojona Maryla, podchodząc do
         łóżka.

          ania jeszcze głębiej zakopała się w poduszki, jakby pragnęła ukryć
         się na zawsze przed oczami śmiertelników.
          – Nie. ale, kochana Marylo, proszę odejść i nie patrzeć na mnie.
         Jestem pogrążona w otchłani rozpaczy i nic mnie nie obchodzi, kto



                                        242
   1   2   3   4   5   6   7   8   9