Page 6 - demo_ksiazki
P. 6

Tymczasem Zibi odzyskał elokwencję.
              – Wszyscy wiedzieli, że coś tam wziął. Jak to Pablo.
              Coś  tam.  Poczułem,  jak  po  plecach  przebiega  mi  zimny
            dreszcz. Dobrze, że nie powiedział od kogo miał towar.
              Ode mnie.
              Ja, najlepszy uczeń w klasie. Trzeci w szkole.
              Zajmowałem się dilerką.
              – Kurwa.
              – No właśnie.
              I jak tam się wyrwał? Pod ścisłą kontrolą ojca. Parental Control
            Pablo. P.C Pablo.






              Pablo zawsze wyglądał jak zbity pies. Chudy, pryszczaty. Typ
            onanisty. Na haju zamieniał się w herosa. Supermena.
              I może nawet w to wierzył.
              Mieliśmy niepisany układ. Załatwiałem mu towar. A on ni-
            gdy mnie nie wystawił. Miał jeszcze honor. Dziwiłem się, że jego
            stary, lekarz, nie orientował się, co robi syn. Przecież to było wi-
            dać na pierwszy rzut oka. Być może miał go gdzieś. Tak jak mój
            stary – mnie. Tylko, że ja miałem gorzej niż on i w zasadzie to ja
            powinienem był coś brać.
              Ale ustawiłem się tak – że dawałem, nie brałem. Życie na-
            uczyło mnie, że słabi odpadają. To było tak, jakbym mieszkał
            w dżungli. Tygrys wracał od wodopoju i zaczynał szukać ofiary.
            Potrafiłem się ukryć. Dobrze, że na tym samym piętrze miesz-
            kała Lula.
              Ona jedna wiedziała, co dzieje się u mnie w domu. Miałem
            klucz od jej chaty i nawet kiedy nie było nikogo, mogłem wejść.


                                         6                                                                                  7
   1   2   3   4   5   6   7   8   9   10   11