Page 7 - demo ksiazki
P. 7
skórze. Jesteś prawdziwą fashionistką, napisała jej Aleks, gdy
wysłała jej zdjęcie w parce zrobione w przymierzalni buti-
ku na alei Buenos Aires. Nikt oprócz ciebie nie odważyłby
się włożyć tego do szkoły. Do wiadomości była dołączona
uśmiechnięta buźka, która puszczała oczko, a obok inna, wy-
miotująca na zielono.
Zerknęła jeszcze raz na swoje odbicie. Parka pasowała na
nią idealnie. Dobrze zrobiła, że zdecydowała się ją kupić.
Oczywiście, nie był to ciuch z „Vogue’a”, zapłaciła za nią ja-
kieś grosze, ale bardzo przypominała tamte ubrania, a co naj-
ważniejsze – podobała jej się.
Włożyła do uszu słuchawki i włączyła odtwarzanie losowe.
Jej komórka sama wybierała odpowiednią dla niej muzykę.
Wyszła na półpiętro i czym prędzej wpadła do windy.
– Plecak! – powiedziała do siebie, utkwiwszy wzrok w swo-
im odbiciu w lustrze.
– Nie, nie, nie! Jest już tak późno!
Próbowała zatrzymać windę, która zaczęła zjeżdżać w dół.
Wciskając bez opamiętania guzik z cyfrą swojego piętra, kilka
razy zablokowała go w panelu przycisków. Trzeba było pocze-
kać, aż winda zjedzie na dół, aby dało się wrócić na górę.
Na półpiętrze czekała już matka, trzymała plecak zawieszo-
ny na dwóch palcach, a wyraz jej twarzy mówił sam za siebie.
– Gdzie ty masz głowę – zapytała.
– Co? – zdjęła jedną z słuchawek.
– Gdzie ty masz głowę – powtórzyła kobieta, ale tym ra-
zem znak zapytania zniknął z jej wypowiedzi.
Paulina nienawidziła, gdy matka miała rację, choć czasem
musiała jej ją przyznać: sama nie wiedziała, gdzie miała gło-
wę, zwłaszcza od czasu, gdy zaczęła się spotykać z Mattią.
Złapała plecak i ponownie wcisnęła przycisk P. Tym razem
na tyle mocno, że guzik zablokował się na dobre.
9