Page 6 - demo ksiazki
P. 6
w takim stanie. Nie może być tak, że te wszystkie gazety leżą
na podłodze. Jeśli je tam jeszcze raz znajdę, to obiecuję ci, że
wszystkie wylądują w koszu. Tym razem mówię poważnie, nie
tak jak zawsze. Ubrania... te czyste, które jeszcze zamierzasz
włożyć, poskładaj porządnie i schowaj do szafy, a pozostałe,
bądź tak miła, i wrzuć do kosza w pralni! W tym domu nie
ma służby, a ja pracuję całymi dniami, tymczasem ty...
No i stało się, zaczęła od początku. Nie, nie dałaby rady
znieść tego gadania po raz kolejny.
– Powiedziałam, że to zrobię! – niemal krzyknęła.
– A dziś wieczorem trzeba wyrzucić odpady organiczne
i zrobisz to ty, chociaż ten jeden raz. Słyszysz, co do ciebie
mówię? Nie wiesz nawet, co to są odpady organiczne. Żyjesz
w tym swoim świecie, gdzie wszystko dzieje się samo: majtki
piorą się same i same wracają do szuflad, śmieci wynoszą się
same, a kurz znika samoistnie. Jak dla ciebie ten dom równie
dobrze mógłby być jakimś chlewem... – kontynuowała, cho-
dząc za nią po domu z uniesionym palcem wskazującym.
Paulina utkwiła w niej wzrok. Oczywiście, wiedziała, co to
odpady organiczne, do tego stopnia, że chętnie zamknęłaby
swoją matkę i te jej wszystkie kazania w szarej torbie dostar-
czanej przez miasto, która nawet gdy była pusta, śmierdziała
zepsutymi grzybami. Obecnie zadałaby sobie nawet trud, aby
upewnić się, że ciężarówka zgniotła te odpady i tym samym
zamieniła je w brunatną maź.
Nie odpowiedziała, zamiast tego posłała matce tylko krzy-
wy uśmiech i narzuciła na siebie parkę.
Przed wyjściem skontrolowała w lustrze swój wygląd. Pod-
szewka kurtki wykonana z futerka w cętki lamparta wystawa-
ła spod wierzchniej warstwy. W ostatnim numerze „Vogue’a”,
który właśnie do niej dotarł, przejrzała fragment dotyczący
mody na motywy zwierzęce i poczuła się dobrze we własnej
8