Page 8 - demo ksiazki
P. 8

– Nie, nie – odmówiła dziewczynka. – Muszę coś skończyć.

           – To zresztą była prawda. Mama skinęła głową i ruszyła do
           wyjścia. Gdy zamknęły się za nią drzwi, Flora odetchnęła. Na
           szczęście będzie miała teraz spokój.

             Niedługo później dziewczynka stała w ogrodzie i ocierała pot
           z czoła. Jak na początek października było bardzo upalnie. Me-

           teorolodzy zapowiadali gwałtowne burze, ale od wielu dni nie
           spadła ani jedna kropla deszczu. Flora żywiła nadzieję, że zmia-
           na pogody nie nastąpi akurat w czasie odwiedzin Zoe. Miała

           przecież tak wiele planów. Flora, nadymając mocno policzki,
           nadmuchała ostatni balon, przywiązała go do gałęzi i z zadowo-

           leniem rozejrzała się dookoła.
             Tajne miejsce spotkań na tyłach ogrodu, obok jodeł, wyglą-

           dało odświętnie. Na drzewach wisiały kolorowe baloniki i gir-
           landy. Na starym domku na drzewie zawisły serpentyny, a na
           pniu  pozostałym  po  ściętym  drzewie  stała  zapalona  świeca.

           Dziewczynka położyła przed nią paczuszkę z naszyjnikiem. Ką-
           tem oka dostrzegła jakiś ruch. Jej sówka właśnie nadlatywała.

           Wylądowała obok Flory na gałęzi i ze zdziwieniem przekręcała
           głowę na wszystkie strony, tak jak potrafią to robić tylko sowy.

           Dziewczynka prędko wyciągnęła magiczny pierścień z kieszeni
           spodni i skierowała go w stronę Złotoskrzydłej. Zamknęła oczy
           i wypowiedziała życzenie:







                                         11
   3   4   5   6   7   8   9   10   11   12   13