Page 6 - demo ksiazki
P. 6
Na Samym Krańcu Świata
Lato przemieniło się w jesień, a liście przy-
brały czerwony kolor zachodzącego słońca.
Zimny wiatr wdzierał się do lisiej nory, spra-
wiając, że Kaja i cała jej rodzina drżeli z zimna.
Teraz kiedy chłopiec przychodził, był opatu-
lony w kilka grubych warstw odzieży. Chuchał
w dłonie, a czasem stał i przytupywał nogami.
Zdarzało się, że przynosił ze sobą plastry mięsa.
Rzucał je Kai i Tuaqowi, a oni połykali je chciwie,
chociaż mama prosiła, żeby tego nie robili.
Mama mówiła, że ludzie są niebezpieczni.
– Zabierają lisy polarne na Sam Kraniec Świata
i jeszcze nikt nigdy nie wrócił z tego okropnego
miejsca.
9