Page 7 - demo ksiazki
P. 7
zaplanowane. Dlatego nie można było zwlekać. Na twarzach zebra-
nych malował się niepokój. Czyn, z powodu którego zebrali się tu
dzisiejszej nocy, był tak potworny, że nikt nie śmiał nawet myśleć
o tym, co to oznaczało dla całego ich świata. Czy wszystko zacznie
się od początku i zerwany zostanie pokój, który z takim mozołem
budowali przez setki lat? Każdy wiedział, że kolejna wojna między
rasami oznaczałaby koniec dla nich wszystkich.
Kiedy do komnaty weszli Myron i Merlin, rozmowy natychmiast
ucichły. Obaj usiedli przy kamiennym stole ustawionym na pode-
ście i ozdobionym srebrnymi świecznikami. Za stołem znajdowała
się jedyna prosta ściana w całej tej podziemnej komnacie. Krwisto-
czerwonymi literami wypisano na niej motto:
Bądźcie więc roztropni jak węże,
A nieskazitelni jak gołębie.
Obok Myrona, najwyższego w hierarchii lorda wampirów, i Mer-
lina, najstarszego spośród czarowników, zajęli miejsce przywódcy
wilkołaków, faunów i elfów. Ta piątka miała przewodniczyć obra-
dom, tak jak to przewidywało prawo. Odkąd rasy zawarły ze sobą
pokój po okresie wielkich wojen, co roku obradom przewodniczył
inny lud. Kolejność była z góry dokładnie ustalona, by nie dopuścić
do sporów. Jednak w przypadku tak poważnego naruszenia prawa,
jak to, nad którym mieli dziś debatować, zasady wymagały, by obra-
dy poprowadzili wspólnie przywódcy sześciu największych ludów,
którzy potem mieli wydać jednogłośny wyrok. Pomniejsze rasy – ta-
kie jak wróżki czy krasnoludy – nie miały prawa głosu w Wielkiej
Radzie i zazwyczaj po prostu dostosowywały się do jej decyzji. Ku
ubolewaniu wszystkich na zgromadzeniu nie pojawił się ani jeden
wodnik. A zatem rasa, o której losach miano dziś rozstrzygnąć, nie
będzie miała prawa głosu.
11