Page 6 - demo ksiazki
P. 6
Rozdział 1
•
Gęste chmury zasnuły niebo i zasłoniły księżyc, który ze wszyst-
kich sił próbował rozjaśnić ciemności nocy. Nie było słychać nic
poza szumem lasu. Wiatr bezlitośnie smagał wierzchołki wyso-
kich drzew. Przez zamkowy dziedziniec przemykały jakieś postaci
otulone czarnymi pelerynami. Były ledwo widoczne w ciemności.
Zdradzały je tylko szepty. Ciężkie dębowe drzwi zatrzeszczały
w starych zawiasach i tłum gości zaczął napływać do zamkowego
holu oświetlonego setkami pochodni. W ich świetle cienie zgroma-
dzonych migotały na kamiennych ścianach.
Drzwi zamknęły się i pochód ruszył z miejsca. Powoli, stopień
po stopniu, tłum schodził do tajemnych podziemi zamku. Nikt nie
miał odwagi się odezwać. W końcu oczom zgromadzonych ukaza-
ła się olbrzymia komnata. Cienie na ścianach drżały w świetle po-
chodni. Układ pomieszczenia przypominał rzymski amfiteatr. Strop
podpierały kilkumetrowe kolumny. Ławy dla gości były ustawione
w półokręgu, a na nich ułożono poduszki z czerwonego aksamitu.
Wśród cichych szeptów wysłannicy weszli do sali i zajęli miej-
sca. Wszyscy mieli na sobie płaszcze podróżne, w których nie spo-
sób było ich od siebie odróżnić. Dopiero gdy zdjęli peleryny, można
było dostrzec, że są przedstawicielami różnych ludów. Po tym po-
siedzeniu mieli natychmiast udać się z powrotem do swoich krain
i poinformować rodaków o decyzjach, jakie zapadły. Nie było cza-
su, by lepiej przygotować zebranie. Nikt nie przypuszczał, że Elin
jeszcze tego samego dnia zademonstruje swoją władzę, i to w tak
brutalny sposób. Wydawało się wręcz, że miał to wszystko z góry
10