Page 5 - demo ksiazki
P. 5
– Pączki to sam cukier. Nie nadają się na śniadanie. –
Mama nalewa kawę do kubka i podaje mi go.
Dolewam mleko i wsypuję cukier.
– Więc dlaczego przywożą je do sklepów o piątej rano?
– To jedna z największych zagadek ludzkości. – Mama
odgryza kawałek muffinki i gdy myśli, że nie patrzę, krzywi
się. – Powiedziałaś już Tess?
– Jeszcze nie.
– Jestem zdumiona, że tak długo wytrzymałaś.
– Chcę widzieć wyraz jej twarzy, gdy jej o tym powiem.
– A Reed? – pyta.
Tego poranka jeszcze nie rozmawiałam z moim chłopakiem.
– Wczoraj pracował do późna. Pewnie jeszcze śpi. Zresztą
fajniej jest powiedzieć o takich rzeczach osobiście.
Kończę kawę i odkładam kubek do zlewu.
– Uciekam.
– Jedź ostrożnie – mówi mama, gdy wychodzę z domu.
Rzucam torbę na tylne siedzenie mojej czerwonej hondy
HR-V i siadam za kierownicą. Jezdnia pokryta jest kolorowymi
jesiennymi liśćmi spadającymi z dębów i klonów. Moja dziel-
nica znajduje się zaledwie dwadzieścia minut od centrum Wa-
szyngtonu i dziesięć od staroświeckich budynków mieszkal-
nych w niskiej zabudowie, gdzie mieszka Tess. Ulica, przy której
mieszkam, wygląda jak z małego miasteczka – wielkie drzewa
pochylone nad jezdnią, domy w stylu Cape Cod oraz uliczna bi-
*
blioteczka na rogu przypominająca mi różowy domek dla lalek.
**
W drodze do Tess staram się wymyślić jakiś dobry spo-
sób, by powiedzieć jej o liście z uniwersytetu. Ale nic nie
przychodzi mi do głowy. Obie wiemy, że uczelnie rozesła-
ły już listy informujące o pozytywnych wynikach rekrutacji
* Cape Cod – duże domy, zbudowane na planie kwadratu lub prosto-
kąta, ze spadzistym dachem.
** uliczna biblioteczka – biblioteczka znajdująca się na ulicy, miejsce
bezpłatnej wymiany książek.
8