Page 8 - demo ksiazki
P. 8

Zygmunt Chychła

        Widziałem jak zwodami, nonszalancją, twarzą o kamiennej obojętności wy-  Dorobek medalowy
        prowadzał przeciwników z równowagi. Mnie nie wyprowadzisz w pole swo-
        im spokojem – pomyślałem sobie. Rozpoczęła się walka. On zwód, ja zwód.   igrzyska olimpijskie:
                                                                         • 1952 r. – Helsinki – złoty medal.
        On obojętny i spokojny, ja odpłacam się tym samym. Nie daję się wciągnąć
        w zwarcia. Uważam dobrze na jego lewy prosty. Torma usiłował kilka razy   Mistrzostwa europy:
        zdezorientować mnie balansem ciała i zaskoczyć jakimś niespodziewanie wy-  • 1951 r. – Mediolan – złoty medal,
                                                                         • 1953 r. – Warszawa – złoty medal.
        prowadzonym ciosem. Nie udało mu się. Natomiast ja zastosowałem bardzo   17 razy wystąpił w reprezentacji Polski: 15 walk wy-
        mylący zwód, po którym wypuściłem prawy prosty na żołądek Czechosłowa-  grał i 2 przegrał.
        ka. Torma poczuł ten cios. Już teraz nie bałem się jego sztuczek. Już wiedzia-  Stoczył 263 walki, 241 wygrał, 10 zremisował i 12 prze-
        łem, że niczym mnie nie zaskoczy‹‹ – wspominał Chychła . *       grał.
                                                                         Pierwszy polski sportowiec – zdobywca złotego meda-
           To też był PRL                                                lu olimpijskiego po II wojnie światowej.


          Wielokrotnie, wszędzie, gdzie tylko mogłem, pisałem o tym, jak do-
        brze było żyć w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (PRL), jak spokojnie,   Jeszcze więcej o Z. Chychle...
        bezpiecznie i miło... A już szczególnie – jak dobrze mieli moi starsi ko-  1952 r. – Helsinki – turniej bokserski, waga półśrednia.
        ledzy ubrani w biało-czerwone dresy, reprezentanci. Nie trzeba było się   W pierwszej kolejce 3:0 pokonał Pierre Woutersa (Bel-
        o nic martwić, wszystko załatwiali oddani sportowej misji działacze.   gia), bardzo groźnego rywala, który rok wcześniej pod-
        Jednak na tym pięknym obrazie moich wspomnień jest wiele zacieków   czas Mistrzostw Europy rzucił go na matę ringu (jedyny
        i pęknięć. Wspomniani działacze faktycznie załatwiali wszystko. Ale   raz w karierze), w drugiej zwyciężył 3:0 Jose Davalosa
        mogli też „załatwić” człowieka... Inaczej nie można nazwać tego, co   (Meksyk), w ćwierćfinale wygrał 2:1 z Juliuszem Tormą
                                                                         (Republika Czechosłowacka), w półfinale pokonał 2:1
        stało się z bokserem z Gdańska. Wrócił z zawodów witany jak bohater.  bardzo groźnego Niemca Gunthera Heidemanna (RFN)
          Nagle, po badaniach, okazało się, że ma gruźlicę! Chychła – prze-  i w finale zwyciężył jednogłośnie 3:0 Sergieja Szczer-
        rażony diagnozą (i trudno się dziwić przerażeniu) – postanowił za-  bakowa (ZSRR), zdobywając złoty medal. Walka była
        wiesić rękawice na kołku. Polska miała być jednak gospodarzem mi-  niesłychanie zacięta. Dopiero ostatnia minuta trzecie-
        strzostw Europy w boksie. Czy można było zrezygnować z pewnego   go starcia przechyliła szalę na stronę Polaka.
        medalu? Nie dowiemy się teraz, kto osobiście popełnił ten haniebny   Na koniec skutecznie zaatakował. Seria błyskawicz-
        czyn, napisać można oględnie: władze polskiego sportu. Po kolejnych   nych, celnych kontr z pełnego dystansu zapewniła
        badaniach przekonano zawodnika, że jest zdrowy! Chychła uwierzył   „twardemu Kaszubie” ciężko wywalczone zwycięstwo.
        i wystartował w warszawskiej Hali Gwardii.
          Zwyciężył! Zwyciężyła też gruźlica!
          Później stwierdzono ogromną jamę w płucach sportowca. Zbigniew
        Chychła zrezygnował ze sportu, nikt go zresztą nie zatrzymywał. Bok-  Zygmunt Chychła (w środku) w towarzystwie dwóch
        ser zaczął swoją kolejną walkę. O zdrowie, o życie, o honor. Kiedy wy-  członków polskiej reprezentacji w 1950 r.
        zdrowiał, przez wiele lat szkolił młodzież w Gdańsku, Lęborku i Gdy-
        ni, pracując jednocześnie w gdańskiej Dyrekcji Okręgowej Kolei Pań-
        stwowych (DOKP). Starał się o wyjazd do rodziny w Niemczech (żo-
        na była Niemką, uciekinierką z Królewca), co udało mu się w 1972 r.
          Dziś powiedzielibyśmy, że nosił ringowy przydomek „twardy Kaszu-
        ba” – tak nazywali go dziennikarze sportowi. 170 cm wzrostu i 66 kg wa-
        gi – czyli kategoria półśrednia. Przedstawiciel polskiej szkoły boksowa-
        nia, wychowanek trenera Feliksa „Papy” Stamma. Dobra technika, szyb-
        kość, refleks, skuteczna zarówno obrona, jak i atak. Niepokonany przez
        sześć kolejnych lat. Razem z nim narodził się polski boks oparty na tech-
        nice dominującej nad siłą fizyczną. Otworzył worek złotych medali dla
        polskiego boksu, wkrótce dołączyli do niego inni pięściarze.
          W latach 1951-1952 uznano go za najlepszego sportowca w plebiscycie
        „Przeglądu Sportowego”.

           Wróg komunistycznej władzy!


          Pięściarz nie bał się głośno krytykować ówczesne władze. Miał przez to
        kłopoty ze znalezieniem pracy. Demonstrował – przychodząc na imprezy
        sportowe bez butów. W 1972 r. dostał pozwolenie na wyjazd do Niemiec.



        * http://gdansk.naszemiasto.pl/artykul/34873,zmarl-zygmunt-chychla-
        bokserski-mistrz-olimpijski-w-1952,id,t.html

                                                       –  11  –
   3   4   5   6   7   8   9   10   11   12   13