Page 9 - demo ksiazki
P. 9

i tak dotykasz nimi krzaków, rosnących po obu stronach. Naturalnie
       „złodziejskie” ścieżki zrobiły się same i Danio bardzo żałuje, że nie
       może nigdy się przyjrzeć, jak one „się robią”. Naturalnie, że to „ro-
       bienie się” ścieżek musi odbywać się już „po dzwonku”, kiedy bramy
       parku są pozamykane. Wszystko, co jest ciekawego w parku, robi się
       zawsze w nocy; ja sądzę, że ścieżki porobiły się dlatego, żeby nie stra-
       cić sposobności przyjrzenia się Okrągłemu Stawowi.

         Jedna z tych „złodziejskich” ścieżyn zaczyna się od placu, gdzie
       strzygą barany i owce. Mówiono mi, że kiedy fryzjer ostrzygł po raz
       pierwszy loki Dania, Danio pożegnał je bez zmrużenia powiek, (za
       to jego mamie łzy kręciły się w oczach). Nie dziw więc, że kiedy ba-
       rany i owce zaczęły umykać przed postrzygaczem, Danio wołał ku
       nim wzgardliwie: – „Nie wstyd wam, stare tchórze”. Kiedy jednak
       postrzygacz ścisnął owieczkę kolanami i rozpoczął operację, Danio
       pogroził mu pięścią. Nie mógł darować postrzygaczowi, że używa
       do strzyżenia takich wielkich nożyc. Po ostrzyżeniu owcy, postrzy-
       gacz otrząsa z niej wełnę i zwierzątko stoi nieruchomo, zupełnie nie-
       podobne do siebie. Owce są tak zdziwione i onieśmielone tą swo-
       ją nową postacią, że puszczone wolno, nie od razu zaczynają sku-
       bać trawę. Zapewne im się zdaje, że teraz nie mają już do niej prawa.
       Danio nieraz myśli nad tym, czy owce po ostrzyżeniu poznają jed-
       na drugą, czy też może biorą się za obce i dlatego sprzeczają się mię-
       dzy sobą. Te owce z Parku Leśnego są w ogóle zupełnym przeciwień-
       stwem owiec wiejskich. Dość powiedzieć, że na sam ich widok nasz
       dzielny Portos podwija ogon ze strachu. Portos jest bernardynem,
       i niech tylko na wsi posłyszy z daleka beczenie owiec, biegnie ku nim
       i gna przed sobą całe stado. Ale te miejskie owce idą wprost ku nie-
       mu z tak dziwnym wyrazem w oczach, że Portosowi od razu robi
       się niedobrze. Jego psi honor nie pozwala mu naturalnie uciec przed
       owcami, więc stoi bez ruchu, udając, że jest pogrążony w podziwia-
       niu krajobrazu, a potem raptem zawraca w bok i daje mi zza krzaków
       do zrozumienia, że moglibyśmy pójść dalej.


                                       12
   4   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14