Page 14 - demo ksiazki
P. 14
MONTEKI
[150] Wybadywałem i sam, i przez drugich,
Lecz on jedyny powiernik swych smutków.
Tak im jest wierny, tak zamknięty w sobie,
Od otwartości wszelkiej tak daleki
Jak pączek kwiatu, co go robak gryzie,
Nim światu wonny swój kielich roztoczył
I pełność swoją rozwinął przed słońcem.
Gdybyśmy mogli dojść tych trosk zarodka,
Nie zbrakłoby nam zaradczego środka.
Romeo ukazuje się w głębi.
BENWOLIO
Oto nadchodzi. Odstąpcie na stronę;
[160] Wyrwę mu z piersi cierpienia tajone.
MONTEKI
Obyś w tej sprawie, co nam serce rani,
Mógł być szczęśliwszym od nas! Pójdźmy, pani.
Wychodzą Monteki i Pani Monteki.
BENWOLIO
Dzień dobry, bracie.
ROMEO
Jeszczeż nie południe?
BENWOLIO
Dziewiąta biła dopiero.
ROMEO
Jak nudnie
Wloką się chwile. Moiż to rodzice
Tak śpiesznie w tamtą zboczyli ulicę?
16