Page 13 - demo ksiazki
P. 13

Tam, już tak rano, syn wasz się przechadzał.
                      Ledwiem go ujrzał, pobiegłem ku niemu;
                      Lecz on, spostrzegłszy mię, skręcił natychmiast
                      I w najciemniejszej ukrył się gęstwinie.
                      Pociąg ten jego do odosobnienia
                  [130]     Mierząc mym własnym (serce nasze bowiem
                      Jest najczynniejsze, kiedyśmy samotni),
                      Nie przeszkadzałem mu w jego dumaniach
                      I w inną stronę się udałem, chętnie
                      Stroniąc od tego, co rad mnie unikał.

                                    MONTEKI

                      Nieraz o świcie już go tam widziano
                      Łzami poranną mnożącego rosę,
                      A chmury – swego oblicza chmurami.
                      Aliści ledwo na najdalszym wschodzie
                      Wesołe słońce sprzed łoża Aurory 12
                  [140]     Zaczęło ściągać cienistą kotarę,
                      On, uciekając od widoku światła,
                      Co tchu zamykał się w swoim pokoju;
                      Zasłaniał okna przed jasnym dnia blaskiem
                      I sztuczną sobie noc w pokoju stwarzał.
                      W czarne bezdroże dusza jego zajdzie,
                      Jeśli się na to lekarstwo nie znajdzie.


                                   BENWOLIO
                      Szanowny stryju, znaszże powód tego?


                                    MONTEKI
                      Nie znam i z niego wydobyć nie mogę.

                                   BENWOLIO

                      Wybadywałżeś go jakim sposobem?


            Aurora – w mitologii rzymskiej – bogini jutrzenki
          12
                                        15
   8   9   10   11   12   13   14   15   16   17   18