Page 11 - demo ksiazki
P. 11

SeBASTIAN GrABOWIeCKI



                                      rOZŁąCZeNIe

                            rozłączeni – lecz jedno o drugim pamięta;
                            Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku
                            I nosi ciągłe wieści. Wiem, kiedy w ogródku,
                            Wiem, kiedy płaczesz w cichej komnacie zamknięta;


                            Wiem, o jakiej godzinie wraca bolu fala,
                            Wiem, jaka ci rozmowa ludzi łzę wyciska.
                            Tyś mi widna jak gwiazda, co się tam zapala
                            I łzę różową leje, i skrą siną błyska

                            A choć mi teraz ciebie oczyma nie dostać,
                            Znając twój dom – i drzewa ogrodu, i kwiaty,
                            Wiem, gdzie malować myślą twe oczy i postać,
                            Między jakimi drzewy szukać białej szaty.

                            Ale ty próżno będziesz krajobrazy tworzyć,
                            Osrebrzać je księżycem i promienić świtem:
                            Nie wiesz, że trzeba niebo zwalić i położyć
                            Pod oknami, i nazwać jeziora błękitem.

                            Potem jezioro z niebem dzielić na połowę,
                            W dzień zasłoną gór jasnych, w nocy skał szafirem;
                            Nie wiesz, jak włosem deszczu skałom wieńczyć głowę,
                            jak je widzieć w księżycu odkreślone kirem.


                            Nie wiesz, nad jaką górą wschodzi ta perełka,
                            Którąm wybrał dla ciebie za gwiazdeczkę-stróża?
                            Nie wiesz, że gdzieś daleko, aż u gór podnóża,
                            Za jeziorem – dojrzałem dwa z okien światełka.


                            Przywykłem do nich, kocham te gwiazdy jeziora,
                            Ciemne mgłą oddalenia, od gwiazd nieba krwawsze,
                            Dziś je widzę, widziałem zapalone wczora,
                            Zawsze mi świecą – smutno i blado – lecz zawsze...








                                              ‑14‑                                                                                         ‑15‑
   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15   16