Page 10 - demo ksiazki
P. 10

ADAM LeWANDOWIC STrZeżOWCZyK



                                            PIeŚŃ

                            Dobranoc, Anusieńku, kochaneczko moja!
                            Nie wierz temu, namilejszy, jeszczem ci nie twoja.
                            Wszak ja tobie, Anusieńku, od młodości służę.
                            Nie służ więcej, namilejszy, niech ci się nie dłużę.
                            Czemuż mi tak, Anusieńku, odpowiedasz dumnie?
                            Bom się na cię rozgniewała, nie masz łaski u mnie.
                            Niechaj że wiem przyczynę gniewu twego, miła?
                            Nie wziąłeś mię w taneczek, kiedym się prosiła.
                            Wywijałeś, wywijał jak z łąteczką inszą,
                            A mnąś, miły, pogardzał, zalotniczką pierwszą.
                            A ja stojąc z daleka, rąbkiem się okrywszy,
                            I odeszłam, oczy swe łzami zamoczywszy.
                            Nie gniewaj się, nie gniewaj, moja kochaneczko,
                            Nagrodziwa, gdy pójdziewa z sobą na wineczko.
                            Kiedy sobie wineczkiem podpijewa dobrze,
                            raz i drugi, i dziesiąty wyskoczywa hojże!
                            już nierówno, namilejszy, nie w smak mi się ściele,
                            ja nie będę wesoła, póki mój duch w ciele.
                            Kochałam się, kochała niepodobnie w tobie,
                            A ty zaś chytre żarty stroisz ze mnie sobie.
                            Pókim ciebie nie znała, byłam na świebodzic,
                            A tyś mnie ułowił jako rybkę w wodzie.
                            I zwiódłszy mnie, niebogę, kryjesz oczy swoje,
                            Ale przecie własne łzy pobiją cię moje.
                            I wziąwszy ją za rączkę szedł z nią na ustronie,
                            Tam jej prosił, obłapiał, całował ją w skronie.
                            Dał jej złoty łańcuszek, by się nie gniewała,
                            Ona rzekła: Psi bębnie – potym się rośmiała.
                            Nie mogłeś mię foremniej jako tym zniewolić,
                            że się umiesz przede mną jak panienka skłonić.
                            już się na cię nie gniewam, przymierze pozwolę,
                            Z tobą, miły, do śmierci żyć w miłości wolę.












 ‑12‑                                         ‑13‑
   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15