Page 12 - demo ksiazki
P. 12
Ben nabrał głośno powietrza. Zdumiony wpatrywał
się w ogień.
Teraz przed niego wepchnął się również Sammy.
– O w mordę! – wymsknęło mu się.
Alea wyjrzała zza ramienia Lennoxa. Płomień cały
czas był odwrócony w ich stronę.
Wyglądał tak, jakby jego ciało składało się z czy-
stego ognia elektrycznego, a na jego maleńkiej twarzy
wyraźnie widać było wyczekujące, poważne spojrzenie.
Uważnie przyglądał się ludziom.
Nagle rozległ się głośny grzmot i Alea zadrżała, jed-
nak za żadne skarby nie chciała teraz iść pod pokład.
– Cześć – powiedziała ostrożnie do ognia i stanęła
przed Lennoxem. Do tej pory spotkała już kilka ma-
gicznych stworzeń i wcale się nie bała. – Jestem Alea.
Tess sapnęła.
– Znów mówisz językiem wodnym!
– Naprawdę? – Alea nawet nie zauważyła. Prawdo-
podobnie, tak jak to wcześniej bywało, zupełnie auto-
matycznie przeszła na język morza – hajara – rozumia-
ny przez wszystkie magiczne istoty.
Niebieski płomień wisiał nieruchomo na maszcie
i obserwował ją. Nagle inne małe płomienie spłynęły
do nich z góry masztu.
– Jasna cholera! – wymsknęło się Benowi.
– To przecież niemożliwe – jęknął Sammy. – One
wszystkie mają twarze!
18