Page 11 - demo ksiazki
P. 11
Alea również nie potrafiła odwrócić wzroku. Z pło-
mieni cały czas wydobywały się małe błyskawice, które
trzeszczały i przemykały po drewnie. Wyglądały nie-
mal tak, jakby żyły, jak małe czarodziejskie światełka,
które pojawiły się na „Crucisie” i go rozświetliły.
A ten trzask… Dokładnie się wsłuchała. Przypomi-
nał szept.
Podeszła bliżej masztu.
Lennox spojrzał na nią przerażony.
– Co ty robisz?
– Lepiej odejdź – wtrąciła również Tess, której ten
ogień wydawał się podejrzany.
– Te światła, one… – Alea dokładnie przyjrzała się
płomykowi, znajdującemu się najniżej na maszcie.
W następnej chwili płomień odwrócił się do niej i…
pokazał jej swoją twarz! Małą niebieską, błyszczącą,
płonącą twarz!
Alea z trudem łapała powietrze.
Lennox natychmiast znalazł się przy niej.
– Co się dzieje? – spytał, ale potem też to zobaczył.
Otworzył szeroko oczy. Błyskawicznie stanął przed
Aleą.
– To żywe stworzenia! – krzyknęła dziewczyna. – Te
płomienie żyją!
– Co? – Ben już chciał zacząć się śmiać, potem jed-
nak podszedł do nich i zobaczył to na własne oczy.
– Ostrożnie! – ostrzegła Tess.
17