Page 9 - demo ksiazki
P. 9

Zaiba znów włączyła dyktafon w telefonie i przyłożyła
               go do ust.

                 – Uwagi. Liczba gości: jeden, dwa, trzy, cztery, pięć...

               och, co najmniej pięćdziesiąt osób. Sofy i miękkie sie-
               dzenia ustawione po prawej pod kątem dziewięćdzie-
               sięciu stopni. Większość ludzi na parkiecie. Beznadziej-

               na – no, może nie aż tak całkiem beznadziejna – muzyka

               puszczana  przez  didżeja  stojącego  koło  północno-
               wschodniego okna. Jak dotąd nic podejrzanego…
                 – …nie licząc dziewczynki ukrywającej się pod sto-

               łem!  –  Ktoś  podniósł  obrus  i  sięgnął  ręką  ku  Zaibie,

               zręcznie wyciągając ją z jej punktu obserwacyjnego.
                 – Ciocia Fuzja! – Zaiba jęknęła, zła, że została zde-
               maskowana.

                 Mama  Sam  była  drobną  kobietą,  która  z  jakiegoś

               powodu  posiadała  siłę  kulturysty.  Zaiba  lubiła  wy-
               obrażać  sobie,  że  ta  siła  pochodzi  z  tych  wszystkich
               filiżanek  bardzo  mocnej  herbaty,  które  ciocia  Fuzja

               wypijała każdego dnia – jej rekord to dziesięć! Dziew-

               czynka szybko schowała telefon, ołówek i Podręcznik de-
               tektyw Eden Lockett do swojej żółtej torebki. Mapa hotelu
               tkwiła  starannie  schowana  między  ostatnimi  stronami




                                           11
   4   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14